O sensie życia - Viktor E. Frankl
Dzisiaj przychodzę do was z opinią o książce: O sensie życia Viktor E. Frankl. Tytuł brzmi bardzo górnolotnie, a czy książka mi się podobała? Ani trochę.
Pięknymi słowami starano się pokazać, że w życiu tak samo jak i szczęśliwe momenty ważne są również te smutne i przynoszące ból. Według mnie to nie jest prawda. Nie powinniśmy się godzić na wszystko co nam los przyniesie. Moim zdaniem, jeżeli ktoś jest chory i cierpi to powinien wyrażać swoje uczucia, może przeklinać, bruździć, wyrażać swoje emocje. To wcale nie jest sprawiedliwe, nie jest tak że mu się to należało. Czasami małe dzieci cierpią na straszne choroby, czują ogrom bólu i co ? Należało im się? Powinny to znosić z godnością i być wdzięczne, że jeszcze żyją? No nie, dla mnie to straszne pieprzenie.
Kolejna sprawa, zgadzam się, że każdy ból kształtuje nasz charakter, wszystkie złe sytuacje sprawiają to, że jesteśmy tym kim jesteśmy. Ale kurcze, nie musimy być za to wdzięczni. Porównanie do życia obozowego, gdzie ludzie byli katowani, głodzeni i tęsknili za problemami i bólem codziennego życia jest zrozumiałe. Ktoś kto ma dobrze nie będzie chciał mieć źle. Zawsze chcemy dla siebie jak najlepiej. Nigdy nie rozumiem tego, że mamy godzić się na wszystko co przyniesie los i powinniśmy się z tego cieszyć. Jak mi pewien "wielki autor" powiedział, estetyka tego dzieła znajduje się na antypodach mojego idiolektu i to nie jest książka dla mnie. Zgadzam się. Ja w tej książce żadnego sensu nie odnalazłam. Co więcej, ta książka była mega nudna i demotywująca do czegokolwiek. I tak wiem, trzeba się cieszyć każdym dniem, wszystkim co nas czeka, gdyż nigdy nie wiadomo ile nam jeszcze życia zostało, ale bez przesady. Ja jak coś jest chujowe to mówię że jest chujowe a nie że dziś mój los wystawiony jest na próbę i ja na pewno ją przezwyciężę. Książki nie polecam a wy sprawdźcie sami.
Komentarze
Prześlij komentarz