Zakon drzewa pomarańczy - Samantha Shannon
Mogę śmiało powiedzieć, że jest to literatura fantastyczna z dominującymi postaciami kobiecymi. Nie oznacza to jednak, że spodoba się tylko paniom.
W królestwie Inys od tysiąca lat włada ród Beredhnet. Na jego czele stoi Sabran IX, której przeznaczeniem jest urodzić córkę aby przedłużyć kobiecą linię. Jak głosi legenda dopóki jest ona zachowana na świat nie powróci Bezimienny. Jest to ciemiężyciel, którego pokonał praprzodek Sabran. Dziewczyna od najmłodszych lat przygotowywana jest do swojej roli. Uczy się rządzić największym cesarstwem, jest otaczana przez niezliczone służki i rycerzy.
Do dam dworu należy Ead Duryan. Jest wysłanniczką, która ma służyć królowej. Dziewczyna skrywa jednak pewien sekret a pod jedwabnymi sukniami skrywa sztylety i prawdziwy ogień. Jest czarodziejką należącą do zakonu Drzewa Pomarańczy.
Po drugiej stronie morza Tané uczy się na czcigodnego jeźdźca smoków. Jest czysta i niewinna jak nakazuje najświętsze prawo. Niestety jeden incydent powoduje fale nieszczęść, która wszystko zmienia.
Książka ogromnie przypadła mi do gustu. Wkraczamy do cudownie przygotowanego uniwersum, gdzie poznajemy królestwo z rycerzami i dworem, zakon czarodziejek z mitycznym drzewem pomarańczy oraz krainę smoków. Tych dobrych, bo występują tutaj też i te źle 🙂 Postacie pierwszoplanowe są tak dobrze opisane, że ciężko mi wybrać ulubioną bohaterkę. Każda z kobiet ma w sobie coś, że nie można się od niej oderwać. Postacie poboczne również mocno oddziałują na wyobraźnie i tutaj znienawidziłam alchemika. W tej historii znajdziemy ogrom akcji, walki z potworami, romanse dworskie, dobre i złe czarodziejki, zarazę, klątwe a także niesamowicie ciekawe przygody. To była cudownie przyjemna podróż. Serdecznie wam polecam 💪
Komentarze
Prześlij komentarz